Close

Tik tak

Roleta powoli podnosi się i opada co jakiś czas, poruszana łagodnymi podmuchami ciepłego wiatru z zewnątrz, wpuszczając małe kłęby światła do ciemnego pokoju. Lubię tak sobie tu leżeć na plecach i patrzeć na zegar. To jeden z tych starych, które znalazłem w sklepie z używaną odzieżą; okrągły i wściekle czerwony dookoła z białą tarczą i czarnymi wskazówkami. To zabawne, jak w angielskim wszystkie te elementy mają nazwy ludzkich części ciała. Face of the clock. Hands of the clock. Dlaczego więc nie ma nóg? Tak jakby czas był rzeczywiście żywą istotą, człowiekiem, ale bez kończyn dolnych aby się poruszać. A jednak, jakoś ta kaleka idzie, zawsze tylko do przodu, nigdy do tyłu. Always forward, never back, tik tak, tik tak.

Mówiłem już, że na tarczy zegara jest też uśmiechnięta Myszka Miki? Czasami, kiedy wpatruję się w tarczę naprawdę mocno, nawet jej nie widzę, tylko same wskazówki zegara. Koncentruję się i jestem w stanie przesunąć je do tyłu, do czasu, gdy Cię jeszcze nie znałem. Tak, najwyraźniej był kiedyś taki czas, chociaż wydaje się, że to było dwanaście wieczności temu; w jakiejś odległej, nieistotnej dla mnie przeszłości. Jakoś tak się zwykle zdarza, że najodpowiedniejsi dla nas ludzie, ci, którzy wydają się być specjalnie dla ciebie stworzeni, którzy wydają się być ulepieni i zbudowani z Twoich własnych słów, pojawiają się w chwili, która jest po prostu niewłaściwa, pod żadnym względem. Wiem – zawsze do przodu, nigdy do tyłu, tik tak, tik tak.

Wiesz, mała, kiedy tak sobie leżę na plecach, lubię wymyślać scenariusze i dialogi, wyobrażać sobie fabułę filmu o tym, jak by to było, gdybyś pojawiła się u moich drzwi zaledwie parę lat wcześniej. Niewiele. Właśnie te konkretne parę lat. Historia nie byłaby wcale niczym Bonnie i Clyde, no wiesz, żadne tam “nasza dwójka w wielkim złym świecie szuka miejsca które moglibyśmy nazwać domem”. Nie, to mógłby być zwykły film drogi, o ile Ty w nim będziesz.

Cięcie i kadr na nas, kiedy powoli suniemy szeroką autostradą w niebieskim Mustangu. Jest gorąco. Słońce nie świeci zbyt jasno, ale i tak mamy na nosie okulary przeciwsłoneczne, bo taki już mamy styl. Chciałbym móc powiedzieć, że wiatr przeczesuje moje włosy tak samo jak tańczy z twoimi szalonymi lokami, ale tak nie jest – nawet w tej rzeczywistości zapomniałem dodać sobie trochę włosów… No ale palę, żeby być trochę bardziej cool. Spoglądam na Ciebie, kiedy opowiadasz mi jakąś zabawną historię, jesteś już taka ożywiona i nie możesz przestać się śmiać, a jeszcze nawet nie dotarłaś do śmiesznego miejsca opowiastki, jak zwykle zresztą, i uwielbiam to wszystko jeszcze bardziej, gdy na końcu okazuje się, że cała historia wcale nie jest nawet śmieszna, ale jestem w stanie tylko przytakiwać w odpowiednich miejscach i udawać, że słucham, podczas gdy w rzeczywistości po prostu tego nie dźwigam. Moje serce znów eksploduje, pokonane przez Ciebie gdy jesteś po prostu sobą, a emocje topią mnie i zalewają od wewnątrz jak gorąca czekolada, ledwo daję radę prowadzić. Wydawać by się mogło, że zanim Cię spotkałem, patrzyłem na świat z jednym okiem zamkniętym. No ale muszę trzymać fason za moimi okularami, nie mogę tak po prostu Ci pokazać, jak głęboko, szaleńczo i całkowicie się w Tobie zadurzyłem. Podoba mi się, kiedy myślisz, że wciąż musisz się jeszcze starać aby mnie zdobyć.

Kolejny promień słońca przeszywa pokój zza unoszącej się żaluzji i przenoszę się z powrotem do mojego pokoju. Tik, kurwa, tak. Dlaczego mam w pokoju tak ciemno, pytasz? Cóż, to trochę tak, jakbym wkładał ręce w ciemną otchłań i dotykał wszystkiego, dopóki nie wyciągnę Cię jak królika z kapelusza i tak nagle jesteś tutaj ze mną, w tym pokoju, gdzie wydaje się, że czas stanął w miejscu…

Są rzeczy niewytłumaczalne na tym świecie: faceci z włosami w kok, sandały plus skarpetki, déjà vu czy ciemna materia. Rzeczywiście, ciężko to wszystko wyjaśnienić. No ale dlaczego nikt jeszcze nie wymyślił pieprzonego wehikułu czasu? Dlaczego nie możemy cofnąć czasu i trafić na siebie, kiedy nie mamy jeszcze tak wielu rys i pęknięć na naszych duszach, kiedy błędy innych nie wiszą nad nami, próbując zabić te resztki niewinności i naiwności które jeszcze nam pozostały?

Cięcie i kadr nas, siedzimy w restauracji. Tak, chcemy wszystkiego po trochu i dla dwojga. Przystawki? Si, por favor. Kolejna butelka wina? Co Ty, stary, mówiliśmy, żebyś nie przestawał dolewać gdy tylko usiądziemy. Nie potrzebuję alkoholu, żeby czuć się z Tobą swobodnie, skarbie. Nie, w ten sposób mogę przez chwilę skoncentrować się na czymś innym niż rozbieranie Cię oczyma zza drugiej strony stołu. Często zastanawiam się, czy inni goście uważają to za dziwne, że oboje wybieramy te same rzeczy z menu nawet o tym wcześniej nie rozmawiając, i czy niedowierzają ilościom jedzenia które dwie osoby dają radę zjeść. To tak, jakbyśmy oboje starali się wzajemnie zrobić na sobie wrażenie, jak dziecko na rowerze – „patrz mamo, bez trzymanki!”, ale to nie o to chodzi. Nas napędza apetyt na życie, nie dla nas egzystencja cola light. Ty po prostu mnie wiesz, od A do Z. I ta scenka to nawet nie scenariusz, po prostu przypadkowe i prawdziwe wspomnienie, które sprawia, że jeszcze ​​trudniej to wszystko teraz przełknąć.

Czas odsłonić okno i spojrzeć na świat, zanim stanę się tu całkowicie przeźroczysty. Mickey uśmiecha się do mnie i dlaczego mu się nie odwzajemnić? Tak właśnie robię i mam też nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto się Tobą zaopiekuje, słońce. Serio serio.

Rzeczy, które zaczynają się przez przypadek, tak jak my, nie powinny kończyć się błędem. Dlatego nigdy Ci tego nie wyślę. Ale pozwól, że coś Ci powiem, mała. Jeśli pewnego dnia, po tym, gdy znajdę już coś co najbardziej przypomina to między nami u kogoś innego i ustatkuję się, ożenię, może nawet przygarnę psa, a ty spojrzysz z żalem na to, co mogło być, nie szukaj mnie, ponieważ będę wtedy na Ciebie naprawdę wkurzony.

Ale zadzwoń do mnie jeśli tylko tak poczujesz. Spalę kilka mostów i przyjadę.

Tik tak, tik tak…